czwartek, 23 maja 2013

prawo jazdy... kolejny etap

Norweska wiosna, za oknem nieustający deszcz i chłód...lato podobno ma być podobne wedle zasady, że jaka wiosna takie lato. Zobaczymy.
Wczoraj lało jak z cebra, kiedy przytrafił mi się egzamin na prawo jazdy. Jeśli jeszcze kiedykolwiek usłyszę, że w tym czy innym kraju łatwiej zdać bo... zacznę się zastanawiać czy ze mną może jest wszystko jak należy. A może już powinnam? Wracając do sedna sprawy. Przed samym egzaminem wykupiłam jeszcze godzinkę jazdy z moją instruktorką, która na koniec stwierdziła że wszystko jest ok, jeżdżę pewnie i dużo lepiej niż do tej pory (jak widać ćwiczenia w "domowych warunkach", czyli jazda z mężem, dużo dały). Na samym egzaminie przywitała mnie również pani egzaminator. Najpierw standardowo pytanie z zakresu "bezpieczeństwa" drogowego - gdzie znajduje się kamizelka odblaskowa, w jakiej odległości i kiedy należy ustawić trójkąt. Przy tym drugim chyba pomyliłam z nerwów ilość metrów...ale o tym dowiedziałam się dopiero na końcu jazdy.
Godzina jazdy w deszczu...najpierw po polach i drogach z dala od miasta, potem autostrada i miasto... i powrót do stacji egzaminowania, po to by dowiedzieć się że nie zdałam gdyż nie potrafię dostosować prędkości do otoczenia w jakim jadę. Co to znaczy, wg tejże pani w terenie niezabudowanym jechałam zbyt wolno bo np. ok 50 przy limicie 60 przy ulewnym deszczu, w mieście zaś zbyt szybko bo raz zbyt mocno nadepnęłam na hamulec, całkiem zresztą niepotrzebnie. Szczerze mówiąc, szczęka mi lekko opadła po takim uzasadnieniu. Oczywiście do tego znalazło się kilka innych "uwag", jak np. że nie dość patrzyłam w lusterka, ale to akurat jest nijak do sprawdzenia. Na do widzenia dostałam też dobrą radę, że może czas zmienić instruktora. Moja "kierowniczka" była bardzo zdziwiona.
To już było drugie podejście  Za pierwszym moje nerwy i paru innych idiotów którzy wcięli mi się przed maskę zaważyło na sprawie. W pewnym sensie przyznaję się że było sporo mojej winy choć momentami i tak nie rozumiem o co egzaminatorowi chodziło. Być może nie podobało się i w jednym i drugim przypadku to że jestem polką. Po tych wszystkich ostatnich wypadkach, które spowodowane były przez naszych cudownych i zaradnych krajanów trudno się dziwić. Z innej strony to już zupełny brak profesjonalizmu jeśli ktoś odcina się tak na innych. Choć może trzeba by stwierdzić po prostu, że wszyscy jesteśmy tylko ludźmi i przejść nad tym do porządku dziennego?